Forum literackie pisarzy początkujących!

Forum zostało stworzone z myślą dla pisarzy początkujących!

Ogłoszenie

Nabór do grona moderatorów (max 5)

#1 2013-08-10 16:47:49

Abbadon512

Piszący opowiadania

Zarejestrowany: 2013-08-10
Posty: 23
Punktów :   

Abbadon - łowca wilkołaków

Co prawda główna postać będzie polować nie tylko na wilkołaki, ale w tym będzie się specjalizować

A teraz do rzeczy oto rozdział pierwszy:

Wilkołak:

Słońce górowało wysoko nad horyzontem, wiał lekki wiatr. Większość ludzi pracowała w polu, nie zważając na żar lejący się z nieba. Niewielu ludzi zostało więc wśród zabudowań, było jedynie kilka rozwrzeszczanych dzieci, kilka kobiet robiących pranie czy gotujących strawę i kilku staruszków odpoczywających w cieniu. Z tych jednak co we wsi zostali, wszyscy zwrócili uwagę na jeźdźca, który pojawił się na drodze – nie tylko dlatego, że jakakolwiek nowa twarz tutaj wzbudzała sensację – ale przede wszystkim dlatego, że był to jeździec osobliwy.
Dosiadał czarnego rumaka, wielkiego i silnego. Koń, szlachetnej krwi niewątpliwie, stąpał dumnie, unosił łeb i spoglądał na prostaczków z góry jakby sam był co najmniej lordem. Jeździec zaś był rosłym i silnie zbudowanym mężczyzną o długich czarnych włosach opadających mu na plecy. Ubrany był cały na czarno, a jego płaszcz, spodnie i wysokie buty do jazdy wykonane były ze skóry. Ubiór zupełnie niestosowny do obecnej pory roku, a zwłaszcza do temperatury. Przybysz jednak zdawał się w ogóle tego nie zauważać. Jednak tym co najbardziej przykuwało wzrok gapiów była kusza, którą podróżnik miał przerzuconą przez plecy, wielka i ciężka, wykonana zapewne przez mistrzów rzemiosła. Broń podobnie jak reszta była czarna, miała jednak na sobie liczne srebrne zdobienia i runy. Za przybyszem ciężko kroczył juczny koń obładowany różnorakimi tobołami.
Obcy podjechał do pewnego staruszka:
-Macie gospodę we wsi dziadku? - zapytał go głębokim męskim głosem, a następnie przeszył spojrzeniem oczu, czarnych, nie znoszących sprzeciwu, nie czujących, pustych oczu, które w jednym momencie mogłyby złamać najtwardszego nawet człowieka. Staruszek spuścił głowę i wskazał w kierunku największego budynku. Jeździec udał się w tamtą stronę.
Zsiadł a następnie przywiązał konie do barierki i wszedł do budynku. Wnętrze było małe, zastawione ławami, obcy usiadł przy jednej z nich i zakrzykną do karczmarza:
-Piwa dajcie! - Następnie położył swą kuszę na blacie tuż obok siebie by mieć ją zawsze pod ręką. Gruby, wąsaty karczmarz podszedł do niego ze złocistym trunkiem.
Co macie do jedzenia? - zapytał przybysz
Kasza, jajecznica, chleb i kapusta. - odpowiedział skwapliwie karczmarz licząc na to, że szykuje się większy zarobek.
Dajcie wszystkiego i jeszcze piwa – to mówiąc podał karczmarzowi,  kufel, który już zdołał opróżnić.
Po chwili właściciel wrócił z zamówieniem i podał je podróżnikowi, po otrzymaniu zapłaty, stał jeszcze chwilę nad nim. Nieznajomy zdecydowanie zirytowany tym faktem, zapytał:
Coś z pieniędzmi się nie zgadza, że tak na mnie patrzycie? - zapytał
Nie panie, jeno zapytać chciałem, ktoście są, bo u nas przyjezdny jaki to wielka rzadkość jest. - powiedział.
Siadajcie zatem, pogadamy i tak nic lepszego do roboty nie mam, jak się nazywasz?
Bartłomiej na mnie wołają – mówił karczmarz siadając - ja tu karczmarzem jestem, a dobrodzieja imię?
Nazywam się Abbadon i nie jestem dobrodziejem. Rozglądam się za zajęciem.
Patrze na ubiór, patrze na kusze, niejedną wiosnę mam na karku i wiem jakim wy się zawodem paracie, dobrze się domyślam?
Dobrze się domyślasz. Zatem jest tu co do ubicia?
Jest i owszem, może nawet dużo do ubicia, ja jednak nie będę o tym gadał porozmawiajcie ze starszym on wam wszystko powie. Poślę po niego jeśli zechcecie. - rzekł Bartłomiej i widząc, że Abbadon skończył jeść wstał.
Zechcę  – odpowiedział i przeszył właściciela spojrzeniem ostrym i zimnym niczym sopel lodu.

*
Pomieszczenie było małe, bez ozdób, jednak czyste i zadbane, było jednak ciemno, bo okno było zabite bardzo grubymi deskami,  na środku stał stół i dwie ławy, do ściany przytwierdzona była pochodnia. Na jednej z nich siedział mężczyzna, duży z krótko obciętymi brązowymi włosami, jego spracowane dłonie spoczywały na stole. Abbadon zbliżył się i usiadł nie czekając na pozwolenie, nie zwykł płaszczyć się przed byle starszym wioski.
Zatem to ty, Panie, przybyłeś dziś do naszej wsi, karczmarz już mi wszystko opowiedział. Mam na imię Jan, czy mogę zapytać o imię Pana? - powiedział starszy
Jestem Abbadon i nie jestem żadnym panem – odrzekł
Skoro tak mówisz. Jesteś łowcą zatem, z nieba mi spadasz, z nieba samego chyba, bo łowcy na gwałt potrzebuję. Złe się rzeczy dzieją ostatnimi czasy złe bardzo. Ale czy masz znak, nie jesteś oszustem jakim aby?
Na te słowa Abbadon nie odpowiedział, sięgną jedynie do wewnętrznej kieszeni swego płaszcza, z którego wyciągną długi bełt, z ostrym jak brzytwa grotem oraz specjalnymi haczykami mającymi a zadanie zmieniać wnętrzności przeciwników w coś na kształt gulaszu. Starszy kiwną głową, a Abbadon schował pocisk i zapytał:
W czym rzecz?
Po Lasach się bestyja jakowaś kręci.
Bestyja powiadacie
Ano bestyja, groźna bardzo z początku tylko zabijała kury i króliki, później się do świń zaczęła dobierać, a teraz to już i krowy i konie zżera. Ale to nie wszystko nie. Razu jednego nawet się do chaty wdarła, całą rodzinę wymordowała.
A ta bestyja wasza – rzekł łowca – to nie aby jakie wściekła wilki, albo niedźwiedź?
Łowco szlachetny – zaczął Jan, ale Abbadon natychmiast mu przerwał
Nie jestem szlachetnym człowiekiem, mówcie mi po imieniu tak będzie prościej.
Abbadonie, ja całe życie pod tymi lasami mieszkam, w tej wsi, ja wiele lisów i wilków widziałem, niedźwiedzi nigdy tu nie było, a jak zwierze wściekłe to tydzień, dwa szalało i był spokój, a to wychodziło tylko w pełnie, mówie wychodziło, bo teraz to już co każdą noc praktycznie od lasu słychać wycie.
Mówiliście coś o pomordowanej rodzinie rozwińcie temat. - rzekł łowca
Nie chce o tym mówić to straszne, nie chcę wracać – wykręcał się Jan
Jeżeli chcesz, żebym Ci pomógł – odpowiedział z naciskiem Abbadon – powiesz mi wszystko co chce wiedzieć inaczej nic tu po mnie.
Dobrze, dobrze, powiem wszystko. Zdarzyło się to jakiś tydzień temu. Była wówczas pełnia, kiedy nadeszła bestia. Wyła dziko przy lesie, potem nadeszła, krążyła wśród chałup, widziałem przez okno, kiedy jeszcze nie było zabite – tu Jan zerkną w stronę grubych desek – wtedy odkryłem, że bestia ta to nie stado wilków, czy nawet niedźwiedź, który z daleka w te strony przybył, zwierzęta te mianowicie nie potrafią chodzić tak szybko na dwu tylko łapach. Bestia podeszła do jednego z domów, pazurami rozdarła drewniane drzwi jakby to była sucha trawa, wlazła do domu. Jakie tam były krzyki ile krwi. Później kto tylko bogatszy i miał jakie okno, to zabijał deskami, a na noc drzwi ryglował, od tego czasu bestia wyje co noc, a i zwierzęta coraz częściej i więcej znikają. Błagam Abbadonie boję się, że kiedy trzoda się skończy, to, to... - Jan nie mógł skończyć, więc łowca dokończył za niego.
To z wami zrobi to samo co z nimi, zabije i zeżre, tak dobrze się domyślasz. - Powiedział Abbadon, zupełnie bez uczuć, tak jakby sprawa, życia lub śmierci całej wsi, zupełnie go nie obchodziła. - Czy ktoś próbował stawiać opór? Ktoś próbował zabić bestie? - zapytał
Tak, spróbowało, trzech młodych postawnych chłopów, kumpli Marcina, którego wraz z rodziną bestia zabiła.
Z jakim skutkiem? - zapytał Abbadon i spojrzał na Jana wzrokiem, który nie znosił sprzeciwu
Jednego znaleźliśmy na wpół zeżartego, bez rąk i głowy, drugi, a raczej to co z niego zostało było rozsmarowane na ścianie jego chyba domu, po trzecim zostały zakrwawione i postrzępione buty.
Zatem skutek marny – stwierdził łowca. Jago poznaczona bliznami twarz nie zdradzała żadnych emocji.
Odradzałem im to, tłumaczyłem, ale gdzie by mnie posłuchali, Adam, Bartek i Hubert, zawsze tacy porywczy, nieodpowiedzialni. - próbował jakby tłumaczyć się Jan.
Nie musisz mi się tłumaczyć. Po pierwsze nie twoja wina, że bestia ich zakatrupiła, a po drugie zabili się praktycznie sami, na własne życzenie. A nawet jeśli nie to mnie żadne tłumaczenia nie interesują i w gruncie rzeczy mało obchodzą. Sprawa jest prosta w lesie zaległ się wam lykantrop, wilkołak, jeżeli atakuje co noc znaczy, że całkowicie zatracił już swą ludzką powłokę, jest tylko bestią. Zabije go dla was, nawet jeszcze dziś w nocy, ale nie za darmo.
Mogę zapłacić tylko 250 denarów. Więcej nie mam.                                                        Abbadon zastanawiał się nad ofertą, nie był pewien czy warto nastawiać karku za taką sumę, wszakże wilkołak to nie przelewki, za zabicie jednego brał zwykle przynajmniej 600 denarów czyli ponad dwa razy więcej, jednak wybierał się do miasta i potrzebował każdej gotówki.
Mogę dorzucić jeszcze zapasów, ile chcecie i konia, zostały mi tylko 4, ale którego wybierzecie ten wasz. - rzekł Jan widząc , że łowca nie jest do końca zdecydowany. To jednak niezbyt przeważyło szalę, zapasy zapewne nie były zbyt wiele warte, podobnie jak koń, który choćby nie wiem jak młody i silny, nadal był tylko wiejską szkapą, nadającą się najwyżej do ciągnięcia wozu z sianem. Abbadon więc zapytał:
A co z ciałem wilkołaka?
Jeżeli tylko chcecie jest wasze, możecie z nim zrobić co tylko chcecie, nic mi do niego. - zapewnił szybko i gorliwie starszy.
Tedy stoi – odrzekł wojownik – ubiję dla was bestię jeszcze dzisiaj o ile tylko się pokaże. Pójdę się przygotować, a wy każcie w połowie drogi między wsią a lasem z którego wyłania się bestia, ułożyć suchego drewna na ognisko, byle dużo drewna i ma być SUCHE. - to słowo Abbadon wypowiedział z naciskiem – potrzebuję ognia, nie dymu.
Po tych słowach wyszedł z izby, a starszy głośno odetchnął z ulgą.
*
Było krótko przed północą, ognisko płonęło, płomienie tańczyły wesoło, jakby nieświadome tego co już za chwilę ma się stać. Abbadon stał obok ognia był w całości ubrany w swój czarny skórzany strój, włosy spiął w kucyk, żeby mu nie przeszkadzały, w rękach trzymał swą wielką kuszę, na której znajdowało się pięć srebrnych bełtów, jeden obok drugiego, tak żeby nie trzeba było ciągle zakładać nowych. Kusze łowców nie były zwykłymi kuszami. Były one wykonywane przez magów z Artenostu, którzy od założenia zakonu współpracowali z łowcami. Kusza była magiczna, naciągała się sama, miała dużo większą moc, niż zwykła tego typu broń, posiadała także wysuwane ostrza, których w razie potrzeby można było użyć. Na plecach Abbadon miał zarzucone dwa kołczany, ze srebrnymi bełtami, kolejne dwa ze srebrnymi położył przy ścianie jednego z domów na skraju wsi, a kolejne dwa ukrył na dachu jednego z niższych budynków, ostrożności w końcu nigdy za wiele. Na udach strzelec miał przytwierdzone sztylety. Na ziemi zaś po obu stronach ogniska leżało kilka pochodni. Abbadon trzymał w ręce buteleczkę z eliksirem, którą wychylił do dna. W uszach zaszumiało mu od ilości dźwięków, blask ogniska go oślepił, uderzyła w niego mieszana zapachu koszonej trawy, gnojowiska i palonego drewna, efekt ten trwał jednak tylko kilka sekund. Eliksir znacznie wyostrzył zmysły myśliwego, wszystko także jakby nieznacznie zwolniło. Ze skraju lasu dobiegło wycie zwiastujące północ. Abbadon wrzucił do ognia kawał słoniny który kazał wcześniej przygotować, chciał przywabić bestię jej zapachem. Wziął też bukłak po gorzałce, tym razem wypełniony świńską krwią i rozlał to dookoła. Chciał nie tylko przywabić bestię, ale także zamaskować choć nieznacznie swój zapach.
Wilkołak się zbliżał, strzelec widział go już bardzo wyraźnie i w myślach oceniał z czym dokładnie ma do czynienia:
Silny, zapewne też szybki, długi jęzor wielkie, kły, czarne futro, masywnie zbudowany. Oczy krwistoczerwone, bez białek, długi pysk i ogon. - oceniał w myślach łowca – to z pewnością Czarny Lykantorp, zwany przez magów Cestabit, przez łowców zaś po prostu Wyprówaczem Flaków. Tylko, że ten gatunek jest spotykany głównie na południowym zachodzie, co więc robi tutaj na północy?
Abbadonowi, nie było dane dalej się zastanawiać bestia wyszła z lasu położonego na dole i szybko szła pod górę w stronę ogniska wabiona zapachem tłuszczu i krwi. Łowca cofną się poza obręb światła ogniska, chowając za pas jedną z pochodni. Wilkołak podszedł blisko ognia rozglądał się i węszył bardzo intensywnie, próbował zwietrzyć zapach. Słuch miał jednak lepszy niż węch. Bestia odchyliła się w samą porę, unikając bełtu wymierzonego w jej gardło, błyskawicznie też pochyliła się, unikając kolejnego. Normalnie Abbadon byłby zdziwiony, pomyślałby, że czegoś takiego jeszcze nie było. Teraz jednak nie myślał o niczym, nie istniało dla niego zupełnie nic. Poza walką.
Bestia wyczuwając niebezpieczeństwo skoczyła na bok. Myśliwy spodziewał się tego, wystrzelił z kuszy, nie docenił jednak szybkości wilkołaka, bełt nie trafił go w głowę, czy klatkę, a jedynie rozorał mu łydkę. Potwór wrzasnął tak przeraźliwie, że chyba obudziłby armię umarłych, gdyby wystarczył do tego sam ryk wilkołaka. Bestia ruszyła do ataku, Abbadon cofał się powoli, obchodząc ogień dookoła lecz pozostając poza zasięgiem światła. Uzupełnił brakujące bełty w kuszy. Bestia znalazła się bardzo blisko niego, lecz on tylko na to czekał. Lykantrop skoczył, zamierzając powalić swego wroga. Łowca jednak rzucił się na plecy, wilkołak przeleciał nad nim i zarobił dwa bełty, jeden w gardło, a drugi w brzuch. Czarne futro, poczerniało jeszcze bardziej od czarnej krwi. Stwór jednak wcale się na tamten świat nie wybierał, wyglądał za to na jeszcze bardziej wściekłego.
Abbadon wyjął pochodnię zza pasa, podbiegł do ogniska i zapalił ją szybko. Bestia ruszyła za nim jednak nie tak szybko jak wcześniej. Łowca wyciągną pochodnię przed siebie, Wyprówacz Flaków, chciał ją złapać i wyrzucić, myśliwy jednak cofną ją szybko tak, że potwór złapał za płomień, zawył dziko i podniósł łeb do góry w straszliwym wyciu (a właściwie charkocie spowodowanym przez tkwiący w gardle bełt), wilkołak odsłonił swe ranne już gardło, do wystającego z niego bełtu w ciągu sekundy dołączyły kolejne trzy. Stwór padł na ziemię i charczał jakiś czas. Strzelec, załadował kuszę i przyszpilił dłonie  lykantropa do ziemi, następnie wyjął sztylet i podciął mu nadgarstki. Znów naładował kuszę i czekał do świtu. Bestia charczała jeszcze jakiś czas, poza tym nic się jednak nie wydarzyło.
*
Rano na miejsce przyszedł starzy wraz z tłumem gapiów. Co słabsi porzygali się na widok czarnej krwi i samego wilkołaka. Bestia leżała na plecach, z jej brzucha sterczał wielki srebrny bełt. Z gardła zaś cztery takie same, dwa wbite były w dłonie, wokół pełno było czarnej krwi.

Zabiłem bestię wójcie – stwierdził fakt Abbadon – nadszedł czas zapłaty, a poza tym musimy porozmawiać.
Tak, tak oczywiście – odpowiedział Jan i udał się za Abbadonem – mam dla ciebie dobre wieści, gadałem z mieszkańcami wczoraj wieczorem kiedy się przygotowywałeś, zgodzili się zrzucić na 150 denarów, dostaniesz więc nie 250, a 400 denarów.
Cieszę się wójcie, ale nie o zapłacie chciałem porozmawiać. - powiedział z grobową miną łowca – muszę wydać ci stosowne dyspozycje słuchaj więc uważnie i zrób wszystko dokładnie jak każę. Trup wilkołaka jest mój, nic mi jednak po trupie jako takim, zabiorę tylko to co wartościowe, zęby, pazury, futro, serce, szpik, nerki, wątrobę, ślinianki i mózg. Reszta jest mi zbędna słuchaj tedy co zrobisz. Najpierw ułożycie wielki stos, następnie weźmiecie resztki z bestii, i ułożycie na owym stosie, następnie go podpalicie i dopilnujecie by z truchła sam popiół został, który rozrzucicie na wietrze. Każdy kto dotykał będzie bestii musi się dokładnie umyć. Jeżeli zaś połknie jej krew, lub krew lykantropa zmiesza się z jego, zabijcie go i to szybko, nie ma na to lekarstwa – tu Abbadon skłamał, lykantropię we wczesnym stadium można było leczyć, leczenie jednak, było zdecydowanie poza zasięgiem finansowym, kilku wieśniaków.
Tak jest, panie łowco, to znaczy Abbadon – poprawił się Jan.
Teraz zajmę się bestią, a później pójdę wybrać swojego nowego konia – to powiedziawszy łowca odszedł w stronę gospody gdzie znajdowały się jego bagaże.

Czekam na oceny, mam nadzieję, że w tekście nie ma literówek, ani ortografów, jeśli takowe się znajdują najmocniej przepraszam i postaram się je szybko poprawić, pozdrawiam

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
mapa fotowoltaiki https://lukaszsurma.pl/ wynajem autobusów Piła