Forum literackie pisarzy początkujących!

Forum zostało stworzone z myślą dla pisarzy początkujących!

Ogłoszenie

Nabór do grona moderatorów (max 5)

  • Index
  •  » Książki
  •  » MOJA DROGA ZAWIŁOŚCI (prolog, rozdział pierwszy i drugi)

#1 2017-02-07 21:57:04

 Junduś

Nowicjusz

Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2017-02-07
Posty: 3
Punktów :   

MOJA DROGA ZAWIŁOŚCI (prolog, rozdział pierwszy i drugi)

Zapraszam wszystkich na nieco inną formę noweli, a może opowiadania, sam nie wiem co to jest. To takie dzieło w stylu bardziej zwariowanym i szczerym aż do bólu. W tej książce znajdziecie nieco filozoficznej ironii, trochę powagi pełno głupoty i masę ukrytej głębi. Dla wszystkich, którzy boją się o swoje zdrowie psychiczne, ostrzegam jeżeli zatem zaczniecie to czytać, nie będzie już odwrotu. Jeśli boicie się wulgaryzmów oraz obrzydliwych scen to także radzę nie zerkać dalej.
Zaprzestańcie już teraz jeśli was strach obleciał, a może ze strachem wygra ciekawość?
Nie wiem czy się wam spodoba ta „powieść”, ale mogę obiecać, że czegoś takiego jeszcze nigdy nie czytaliście i jestem prawie pewny, że po przeczytaniu tych nieco ponad stu stron na pewno nie będziecie zawiedzeni… co najwyżej pozytywnie zażenowani i zniesmaczeni.       

MOJA DROGA ZAWIŁOŚCI

Część I



Kochać i Być kochanym
                    Czyli...
krótka historia z życia



Prolog
Przebudzenie


Dla wszystkich zakochanych…

Nie wiem, na czym polega miłość. Wiem jedynie, że jest to skomplikowane uczucie. Uczucie którego moc zaczyna się na wywołaniu wojen, a kończy na samobójstwach i samotnych brzuchatych mamach...





    Ciemność niekończąca się wieczność. Czas który się rozciągnął i trwa. Jestem w przeszłości, a zarazem w przyszłości. Czas się zatrzymał i trwanie przestaje istnieć. Nie czuje nic, choć odczuwam strach i podniecenie. Nie przeżywam bólu, aczkolwiek nie czuję się też zbytnio dobrze. Jestem wszędzie, a zarazem nigdzie. Widzę otchłań, która mnie pogrąża, chociaż mam zamknięte oczy, pomimo, że w ogóle nie mam oczu. Czuję jak jakaś niesamowicie bezdenna głębina mnie wciąga, ale przecież mnie nie ma. Nic nie odczuwam, jednakże teraz coś czuję, czuję ból skowyczący. Olbrzymi ból, coś jakby trzasnęło mną i pobudzało mnie z wiecznego snu. Nie chcę choć coś, lub ktoś mówi mi "wracaj". Chwila ulgi i zaraz znów łomot, straszliwe uderzenie. Nie wytrzymam.
— Dajcie mi święty spokój! — powiedziałem.
Do kogo ja to mówię i czy w ogóle mogę mówić? Czy mogę myśleć? Przecież tak naprawdę mnie niema! Otwieram oczy i widzę. Coś widzę, jednak coś widzę. Dostrzegam jakieś światło, które mnie oślepia. Jasność, która swym promieniem zasłania mi postacie. Wokół mnie są jakieś dziwne osoby w białych fartuchach, coś krzyczą, ale nie rozumiem co. Coś jakby "wąż myje"? Ale jaki wąż i co myje?
Zastanawiam się.
Ale czy ja mam w ogóle umysł?
    Dalej czuję, że moje zmysły nie pracują, lecz powoli zaczynam coraz więcej dostrzegać. Ta światłość już tak mnie nie oślepia. Widzę ją! Niemożliwe czyżby to ona? Tak to ona. To te włosy, ależ czy to na pewno te oczy? Nie, te nie te oczy. Czy to błękit czy zieleń? Czy to te najpiękniejsze jakie kiedykolwiek widziałem błękitne oczy? Nie mogę rozróżnić kolorów. Chwila. Sylwetka zza tych scrubsów zbliża się, podchodzi i schyla się na de mną.
To na pewno ona!
Jednak nie.
Nie to chyba nie ona, ale w takim razie bardzo podobna do niej, lecz nie ona. Ta kobieta coś do mnie mówi, chyba płacze. Bynajmniej nic nie rozumiem.
    Zaczynam coraz lepiej odczuwać rzeczywistość. Jestem chyba cały nagi a zarazem mokry. Jest mi niesamowicie zimno.
Nagle ból zamilkł, a skowycie ustało. Wydaje mi się, że jest cisza, ale nie. Ktoś znów krzyczy. Białe fartuchy z dziwnymi przezroczystymi czepkami przestały w panice biegać. Postura, która się zbliżyła do mnie przed chwilą to nie ona, to moja matka. Na pewno poznaję. Nigdy wcześniej tego nie zauważyłem, że moja mama jest do niej podobna. Znów wyraźniej słyszę jakieś głosy, szum w mojej głowie szaleje, jak sztorm roznosi mój łeb na cząsteczki. Słyszę znów to samo.
O co chodzi z tym wężem?
Kurwa jaki wąż?!
Wąż wije?
Wąż i kijek?
Przypominam sobie coś. To wspomnienie. Tak, pamiętam nadchodzące syczenie. Tak on syczy i podchodzi coraz bliżej mnie. Wąż jest biały i świeci bardzo jasno. Zbliża się do mnie. Pełza wysuwając język. Przeraża mnie, ale mnie nie atakuję. Nie chcę mnie ukąsić. Wspina się po białym kijku i owija wokół niego. I nagle staję zwrócony w moją stronę. Następnie zastyga. Co jest grane?
Co się ze mną stało?
Co się ze mną dzieję?
Głosy w mojej głowie zamilkły, moje zmysły znów pracują poprawnie. Zaczynam słyszeć coraz wyraźniej. Tak już zrozumiałem.
Już rozumiem co oni krzyczą. Oni krzyczą "ON ŻYJE", "Ten chłopak żyje".



Rozdział I
Życie


    Co to jest Miłość? analiza i geneza dr. Hausa
Miłość…, czym tak naprawdę jest? Być może miłość jest to zwyczajny hormon wydzielany przez nasz organizm, który ma na celu niedopuszczenie do zaginięcia naszego gatunku czyli „homo sapiens”. Być może jest to tylko zwierzęcy hormon, lecz z drugiej strony, chyba różnimy się nieco od kocurów, które zaraz po stosunku (nie, przepraszam raczej zaraz po GWAŁCIE) zostawiają samice same z młodymi i potrafią nawet zjeść własne dzieci jak będą głodne? W świecie zwierząt tylko najsilniejsi mogą przetrwać. Dlatego tylko największy, najsilniejszy i najzdrowszy kot przedłuża swój gatunek. Małe kotki urodzone chore, bądź słabe zginą. Dzięki temu zwierzęta są dużo bardziej odporne na wszelkie choroby. Na przykład kot na grypę nie zachoruje. U nas, u ludzi za to istnieje takie coś jak sumienie. Chyba właśnie to odróżnia nas od zwierząt. Nie damy zginąć małemu dziecku z porażeniem mózgowym. Dlatego nasz gatunek jest coraz słabszy i bardziej podatny na choroby. Bez chemicznych leków niektórzy nie dadzą rady przeżyć, a przedłużając gatunek, narażają następne pokolenia na śmierć. Ale my jesteśmy ludźmi i to nie jest ważne, bo żyjemy dla wyższych celów. Jesteśmy przecież najinteligentniejszą rasą na ziemi. A może nam się tak tylko wydaje? Może wcale nie jesteśmy dominującym gatunkiem? Może to krowy są najinteligentniejsze, bo wiedzą coś, czego my nie wiemy i nie możemy zrozumieć, bo jesteśmy mniej inteligentni. Może inteligencja nie polega na tym, kto rozwija świat tylko na tym, kto jest sprytniejszy? Może krowy czekają spokojnie paszą się na łące i wyczekują momentu żeby nas zgładzić? Bądź może wiedzą, że życie niema żadnego sensu i wolą nic nie robić i tylko jeść trawę, całymi dniami i śmiać się z nas ludzi, którzy rozwijamy się, tworzymy nowe technologie, a to wszystko PO CO? W imię czego? Dla kogo my to wszystko robimy? Może dla tej drugiej osoby, którą kochamy…





    Nazywam się Tomek Młościński. Chodzę do szkoły podstawowej nr 1 imienia Gustawa Morcinka w Warszawie. Jestem z kolegami na placu zabaw przed szkołą. Akurat jest przerwa. Przerwy w szkole zdarzają się dość rzadko, zaledwie raz na czterdzieści pięć minut lekcji. Zwłaszcza ta po dwunastej jest tylko pięciominutowa. Najkrótsza ze wszystkich, więc chce z niej zdążyć jeszcze aktywnie skorzystać, lecz nagle moją uwagę przykuła dziwna kłótnia dwóch moich kolegów.
— Przemek!! — krzyknął ktoś przeraźliwie.
— Czego chcesz kretynie? — odpowiedział mu Przemek zwany grubym, bo był gruby. No nie aż tak bardzo gruby, ale wyróżniał się z grona szóstoklasistów.
— Przemek — powtórzył Adam. — Oddaj mi tą kartę z Charizardem.
Ta karta miała złote ramki dookoła, na środku stał Pokemon, w ładnej pozycji do ataku i był dziwnie niebiesko zabarwiony. Jego statystyki widniały po lewej stronie.
— Spierdalaj! — krzyknął Gruby (dobrze, że nie było gdzieś w okolicy faceta od matmy bo Przemek miałby przerąbane. Kiedyś nasz matematyk za przekleństwa kazał szorować kible, a każdy wie jak wyglądają szkolne kible). — Ona jest moja wygrałem ją uczciwie.
— Oddaj bo pójdę do pani! — donośnie zakwiczał Adaś.
— A to se idź, ale jak pójdziesz to wiesz, że ci się dostanie?
— Na pewno nic mi nie zrobisz bo powiem pani. Nasza wychowawczyni mnie obroni — odparł dość błagalnym głosem Adam.
— Tak. To prawda, ale tylko przez jakiś czas, a potem jak w końcu zostaniesz gdzieś sam to cię zniszczę buhaha — roześmiał się obrzydliwie Gruby Przemek. Tak obrzydliwie, że wolałbym oglądać jak pawian z gołą pupą biega po klatce w zoo i smaruje się własnymi odchodami, niż znów usłyszeć ten wstrętny śmiech.
— Oddawaj mi tą kartę!! — wybeczał Adam.
Wtedy naglę jak z znikąd, moją uwagę od tych dwóch bękartów odwróciła ona. Weszła szlachetnie powoli. Kroczyła z wolna lecz nie za wolno. Krokiem dostojnym lecz nieeleganckim. Wkroczyła dziewczynka, koleżanka z klasy. Powiedziała śmiało:
— Hej Przemek, proszę oddaj tę kartę Adamowi.
— Pojebało cię? — powiedział, a raczej wypluł te słowa do Anki Gruby.
— Proszę cię Przemek — poprosiła go Ania.
— Nie, bo ja ją wygrałem. Graliśmy o nią i mój pikachu pokonuje go, ma 25 hp więcej.
— Nieprawda! Bo ja mam super moc fire blaze (śmiesznie to wymówił wtedy Adam FONETYCZNIE) i go pokonuję — odpowiedział nerwowo Adamek.
— Dobra Przemek zróbmy więc tak. Ile dla ciebie jest warta ta karta? — inteligentnie wtrąciła Ania, próbując w końcu rozwikłać ten nieudolny problem.
— Huu, to drogie rzeczy są nie powiem. Jak dla chłopaków to 2 zł, ale dlatego, że jesteś babą głupią to jak nic 5 zł — parsknął Gruby.
Ania wyciągnęła 5 zł i powiedziała:
— Masz tu 5 zł. Oddaj mu ją i wiedz, że świnia z ciebie jest.
— No dobra zgadzam się — powiedział Przemo i natychmiast wyrwał jej pieniądze z ręki. Następnie wziął tą kartę rozdarł i rzucił w twarz Adamowi. Po wszystkim buchnął śmiechem. Ten śmiech brzmiał już inaczej, bardziej triumfalnie, ale ciągle obleśnie.
Wtedy ona objęła mnie spojrzeniem. Spojrzała mi w oczy. Spuściłem wzrok, aczkolwiek coś mi kazało znów na nią zerknąć. Spojrzałem ponownie. Miała piękne lśniące blond włosy i błękitne oczy, tak przepiękne jak wschód słońca nad Mont Blanc. Jej uśmiech zniewalający dobił mnie do ziemi. Przygniótł i poczułem coś w żołądku. Jakbym zjadł coś niestrawnego, wszak było to całkiem przyjemne uczucie.
Ania zaszła Przemka od tyłu, Przemek wciąż chichotał i patrzył na Adama klęczącego na ziemi, próbującego skleić kartę z charizardem (25hp 13 ataku, super skill fire blaze, złota wersja). Ania z zaskoczenia plunęła mu na plecy i w mgnieniu oka odeszła. Przemek nawet się nie zorientował. Przez kilka następnych dni chodził z ociekającym śladem zeschniętej śliny na koszulce, a cała szkoła się z niego śmiała, a on głupi nie miał pojęcia o co chodzi. Odchodząc Anka odwróciła się do mnie. Uśmiechnęła się i znów poczułem coś osobliwego. Coś bardzo strasznego, a zarazem podniecającego. Nie mogłem nic powiedzieć. Nie mogłem wyrzucić z siebie ani jednego słowa, stąd powiedziałem tylko, a raczej wykrztusiłem z trudem.
— Czeeeeść Aaniuu.
Po tym ona jeszcze bardziej zachichotała odpowiadając mi.
— Cześć Tomek.
Następnie odeszła, krocząc bez pośpiechu. Wolniuteńko oddalała się, a ja stałem patrząc wzrokiem za nią, a myślami byłem sto kilometrów stąd. Gdzieś w zielonym Tomaszowie. Patrzyłem jak ona odpływa i poczułem się dobrze. Bardzo dobrze, niemniej moją przepiękną fantazję przerwał dzwonek na lekcję i wrzeszczący makabrycznie dobijający płacz Adama.
Mam na imię Tomek. Mam 12 lat i po raz pierwszy się zakochałem.



Rozdział II
Dziewica męska


Dorosłość
Zaczynamy dorastać i odnajdywać nowe terytoria. Podbijać dziewicze wyspy. Odkrywać na nowo Amerykę, ale kiedy tak naprawdę stajemy się dorosłymi? Czy wtedy kiedy stracimy dziewictwo? Nieprawda. Raczej wątpię, bowiem niektórzy dość wcześnie uruchamiają działo armatnie, haubicę, a nie są wcale dorośli ani dojrzali. Bo dorosłość nie polega na tym, że się usamodzielniamy. "Nie mieszkam z Matką. Jestem dorosły". Dorosłym stajemy się wtedy kiedy zaczynamy żyć dla kogoś. Pracować na kogoś, na rodzinę, na dzieci. Kiedy mamy oparcie w drugiej osobie, kiedy wiemy, że wracając do domu z pieniędzmi przynosimy szczęście nie sobie lecz innym, swoim bliskim. To jest właśnie dorosłość i dojrzałość!
Kiedy tak zaczniecie robić, to możecie być pewni, że został wam już tylko jeden krok do grobu...





    Jestem sam w pokoju i nie mogę nic zrobić. Nie wiem co mam zrobić. Ona mnie zostawiła. Ja jestem trzeźwy i ona też jest trzeźwa. Powiedziała, że zaraz wróci. Jest w łazience. Pewnie się szykuję. Co mam zrobić? Usiąść na łóżku rozebrany w samych gaciach i powiedzieć kiedy wróci.
— Hej maleńka mój penis już się nie może doczekać twoich ust.
Nie! Nie i nie.
Tak nie mogę, jeszcze się obrazi.
A może w ogóle zrezygnować poddać się co? Uciec?
Nie wykluczone.
    Cały się trzęsę. Muszę to opanować, nie mogę wyjść na nowicjusza. To czekanie mnie dobija, co ona tam robi? Czy zaczęła be ze mnie?
Dobra uspokój się. Zastanów się. Przecież jesteś w końcu prawie trzeźwy, tylko trzy browary i ze dwa kieliszki wódki.
O idzie, weszła.
Wkroczyła do sypialni niczym nocna sowa polująca na mysz. Jej wzrok zniewalający lśnił pod światłem lampki nocnej. Dodawał blasku jej pięknym oczom. Jej włosy falowały na wietrze, (ponieważ był włączony wiatrak, gdyż jest środek lata i dość upalna noc). Jej piersi nagie, zaokrąglone, kształtne, nie za duże, pięknie pasowały do szczupłej sylwetki i wzbudzały olbrzymie podniecenie.
Nic nie powiedziała tylko coś szepnęła. Nie usłyszałem. Byłem zbyt podekscytowany. Tylko kiwnąłem głową i nagle ona skoczyła na mnie.
Co mam robić? Na razie całujemy się.
Co dalej?
Nie mam pojęcia, może włożyć jej język głębiej? Może macać piersi? Na razie nierobie nic więcej. Ona jest pół naga, ma na sobie tylko czerwone stringi i stanik, a ja mam wciąż koszulę i spodnie. Może mam się rozbierać? Chyba tak, bo właśnie w trakcie intymnych pocałunków ona zaczyna zdejmować mi koszulę, powoli rozpinając guziki. No może teraz pójdzie wszystko łatwiej, ale nie!
Jest kolejny problem!
Ah strasznie chce mi się, pierdnąć, a nie mogę teraz!
Co robić?
Uf przeszło mi. Okej jeden problem załatwiony. To może zejdę niżej, do szyi. Schodzę więc, bez nerwów w dół i zaczynam całować jej szyję. Zajęczała! To dobrze czy źle? Chyba dobrze, wciąż schodzę niżej. Całuję jej piersi. Spróbuje lewą ręką złapać ją za pupę, a prawą zdejmę stanik. Kiedy złapałem ją za pupę, aż podskoczyła i pisnęła.
Kurcze coś schrzaniłem, ale chyba nie. Kontynuujemy.
Prawa ręka sięga do jej pleców, wciąż całuję ją mocno. No nie! Kciuk i palec wskazujący łapią za ten uchwyt i nic. Ciągnę, ciągnę wyginam się cały i nie mogę tego otworzyć. No "kurwa mać" myślę, nie dam rady. Ona się uśmiechnęła, trochę się zawstydziłem. Dobra poproszę o pomoc lewą rękę, którą cały czas trzymałem na jej pośladku. Lewa ręka nadciąga z pomocą, (wcześniej do takich celów wystarczała mi tylko jedna ręka) już chwyta za haczyki lewa. Ciągnie i ciągnie. Napina i trzask. Zdjął się w końcu. Co za ulga, a jednak to nie koniec. Na razie stoimy. Co dalej, może zrzucić ją na łóżko?
Dobra spróbuję.
Złapałem ją, uchwyciłem mocno i położyłem. Poddała się całkowicie temu wyczynowi, więc chyba wszystko jest w porządku. Kładę się na niej, schodzę niżej całuję jej szyję cały czas złażąc w dół. Zniżam się i spotykam piersi. Piękne dwa pagórki symetryczne względem siebie z wystającymi czubkami, niczym flagi na szczycie gór. Całuję i przechodzę wciąż ku dołowi. Ona jęczy, wydaje dość podniecający jęk typu "aahh", więc schylam się dalej. Dochodzę do brzucha z absolutnie zerowym tłuszczem. Perfekcyjny brzuszek. Całuję do pępka i nadal w spód mknę językiem, niczym sprzątacz, który dokładnie mopuje podłogę. Dochodzę do tych majtek i co teraz?
— Może wypadało by je zdjąć? — myślę.
Spojrzałem na nią na chwile, ona zauważyła w moich oczach niezdecydowanie i wydała wyraźne polecenie, (chociaż nic nie powiedziała) "zdejmuj to!". Wydała to polecenie samym wzrokiem i tym, że przestała wydawać te dźwięki. Więc ja natychmiast, a nawet szybciej zdejmuję te czerwone majteczki, a tak właściwie to nie szybko za to powoli, albowiem coś mi nie wychodzi. Odsuwam się do tyłu, ona zgina nogi w kolanach, zbliża je do siebie, majtki są już w okolicach kolan, teraz podnoszę jej nogi do góry i ciągnę za te stringi.
Poszły!
— No teraz już pół sukcesu — pomyślałem.
Jak to mawiał mój dziadek, że: "Rozebrać kobietę to pół sukcesu, a potem to pójdzie już jak z płatka", tymczasem jak się zaraz okaże, dziadek nie miał do końca racji.
        Okej ja wciąż mam na sobie portki, więc zdejmuję je w pośpiechu. Zdjąłem jak najszybciej potrafiłem. Zajęło mi to naprawdę niespełna czasu.
Pamiętam jak na WF–ie w liceum nauczyciel kazał mi się przebrać w 20 sekund obiecując, że jak mi się uda to mnie przepuści. Wtedy mi się nie udało, za to teraz zdążył bym pięciokrotnie.
Bezzwłocznie zdjąłem te spodnie, ale zostały majtki. No nie znów to samo.
Jezu dlaczego akurat teraz a nie 10 minut temu?
Kurde znów czuje, że zbliża się wybuch, eksplozja i grzmot. Nadchodzi chce wyjść ze mnie i co najgorsze, nie z przodu tylko z tyłu.
Myślę, nie! Zaraz puszcze bąka i stało się strzeliłem jak z armaty niemieckiej.
Był to dźwięk zbliżony do trzaśnięcia skrzypiącymi drzwiami w zielonym polonezie Caro. Chwilowe zastygnięcie, oboje ja i ona zatrzymaliśmy się w czasie, niczym pauza w filmie na Video. Ta pauza trwała dość krótko. Na szczęście kobieta uśmiechnęła się i zaczęła zdejmować mi majtki. Zaskoczyło mnie to i już o tym niemiłym zdarzeniu zapomniałem. Ona zdjęła mi slipki szybko i zręcznie jakby już kiedyś to robiła. Następnie wtórnie się położyła i czekała.
Co mam teraz zrobić? wejść na nią?
No spróbujmy. Krótko mówiąc położyłem się na niej i chcę wejść tam, natomiast coś mi przeszkadza. Ona wstaje i orzekła:
— Nie odpowiedziałeś, pytałam się? — z dziwnie pomyloną miną zapytała.
— Ale co, o co się pytałaś? — zagabnąłem zdenerwowany.
— No czy masz kondoma?
Ahh ah no tak. Wiedziałem, że o czymś zapomniałem. Pewnie o to zapytała cicho po wyjściu z łazienki.
— No właśnie, w tym problem, że nie mam — totalnie idiotycznie odpowiedziałem, wychodząc przy tym na kompletnego debila.
— Nic nie szkodzi ja mam. Proszę jest tu w szafce. Pierwsza szuflada. Wyjmuj! — niebiańsko rozwiązując ten srogi problem krzyknęła.
Podszedłem do szafki odsuwam szufladę, co widzę?
I co ja widzę?
Mnóstwo kondomów, truskawkowych najtańszych, czekoladowych średniej klasy i najdroższych durexa. Obok nich leży zielony olbrzym, nazwany Jacek (miał taki napis flamastrem chyba), dalej leżą gazety i zboczone pisemka. To wszystko totalnie mnie zaskoczyło, stąd spojrzałem na nią tępym wzrokiem.
— No wyciągaj co potrzeba i zostaw Jacka i Wacka — odpowiedziała na mój wzrok surowo.
Więc wyciągnąłem bananowe (bo lubię banany) Durexy.
Biorę otwieram, nakładam, trzymam lewą ręką za czubek ściskając standardowo zbiorniczek i prawą nakładam (ćwiczyłem to kiedyś w toalecie, stąd poszło to bardzo szybko i powabnie) ciągnę go do samego dna i wiem, że to już czas najwyższy przejść do rzeczy.
        Ona znów się położyła, więc ja szybciutko wskoczyłem na nią i próbuje wejść, lecz nie mogę. Staram się z całych sił podtrzymuję go i próbuje włożyć, ale coś jest nie tak. Znów spojrzenie na nią i znów kolejny raz moja tępa mina sugerująca tylko dwa słowa "pomóż mi".
— Niżej, nie ta dziurka — powiedziała spokojnie.
Nic nie odpowiadając zabrałem się do roboty. Zacząłem w końcu działać, ona dopiero teraz zaczęła wydawać naprawdę przedziwne dźwięki. Okej idziemy wprzód i w tył i w przód i w tył, ale zaraz co jest? Całować ją teraz czy nie?
Przez dziwne chwilowe nieporozumienie zderzyliśmy się, ja chciałem ją pocałować, a ona podniosła głowę szybko, chyba z bólu, albo raczej z podniecenia i zderzyliśmy się, ale to nic chwilka zastoju. Znów wymiana dziwnych uśmiechów i kontynuujemy.
W końcu z czasem powoli coraz lepiej się rozumieliśmy. Działałem, a zarazem całowałem piersi, ona jęczała, wszystko się układało, gdy nagle ktoś puka do drzwi.
O nie czemu teraz?
Ona jakby nie usłyszała, więc ja dalej robię to, co powinien każdy mężczyzna robić.
Czyli pracuję, a tu ktoś coraz głośniej wali do drzwi. Ona jakby to olewała. Okej, więc kontynuujemy. Nie znów jakiś denerwujący dźwięk, to chyba dźwięk przekręcającego się zamka. Nagle ten dźwięk zamilkł. Słyszę wrzask, czuję ciśnienie, rozrywający wystrzał, ona krzyczy, ja kończę.
Doszedłem, co do tego nie mam żadnych wątpliwości, ona chyba też, ale z nimi to nigdy nie wiadomo. Poczułem ulgę, a zarazem niesamowite uczucie, jedyne w swoim rodzaju, czyli orgazm.
Jestem nadal w środku, ale drzwi wejściowe w jej domu ktoś otworzył i słychać jak kroczy zbliża się ku nam. Słyszę te kroki i z każdym następnym krokiem coraz głośniejszym przerażam się niesamowicie. Szybko z niej wyszedłem, a ona zdążyła tylko powiedzieć:
— Było cudownie, zobaczymy się jutro?
— Na pewno, pa Aniu — odpowiedziałem i szybkim ruchem zbierając moje rzeczy z ziemi wyskoczyłem oknem na poddasze.
    Czuję niesamowity chłód, zmęczenie i olbrzymi głód. Ubierając się na ulicy słyszę z oddali tylko jakieś krzyki. Krzyki totalnie wkurwionego ojca, który właśnie się przekonał, że ktoś bzyknął jego córkę.


|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
"Jedno wiem, że nic nie wiem"

Sokrates
|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||

Offline

 

#2 2017-12-11 18:02:13

 Junduś

Nowicjusz

Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2017-02-07
Posty: 3
Punktów :   

Re: MOJA DROGA ZAWIŁOŚCI (prolog, rozdział pierwszy i drugi)

Cześć wszystkim forumowiczom.

Chciałbym oficjalnie poinformować, że fragment książki, którą tu czytacie niebawem wraz z resztą treści pojawi się w księgarniach.
Jestem niezmiernie szczęśliwy i jest mi niesamowicie miło z tego powodu.
Chciałbym zaapelować do wszystkich, którzy próbują i chcą pisać i wydawać swoje wypociny. Nie bójcie się! Nie wstydźcie się!
Próbujcie, nie poddawajcie się nawet gdy kłody rzucane są wam pod nogi! Wysyłajcie maile ze swoimi pracami wszędzie gdzie tylko się da! Musicie być niezłomni, a może niebawem los się również do Was uśmiechnie.
Książka zostanie wydana przez Warszawską Grupę Wydawniczą, premiera jest planowana na początek 2018 roku (link do strony poniżej).

http://warszawskagrupawydawnicza.pl


Więcej informacji podam, wkrótce. W razie pytań jestem do dyspozycji.

Pozdro dla wszystkich.
Junduś

Ostatnio edytowany przez Junduś (2017-12-11 20:42:50)


|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
"Jedno wiem, że nic nie wiem"

Sokrates
|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||

Offline

 
  • Index
  •  » Książki
  •  » MOJA DROGA ZAWIŁOŚCI (prolog, rozdział pierwszy i drugi)

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
przegrywanie kaset vhs Hotels Irak https://www.moment.pl wczasy z dziećmi na Mazurach