Forum literackie pisarzy początkujących!

Forum zostało stworzone z myślą dla pisarzy początkujących!

Ogłoszenie

Nabór do grona moderatorów (max 5)

#1 2023-06-16 12:55:25

 Magos_ka

Nowicjusz

Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2023-06-16
Posty: 1
Punktów :   

Nadzieja potrafi tańczyć

W Warszawie mieszkałam od urodzenia, z rodzicami i Tomkiem, moim bratem starszym ode mnie o siedem lat. Tomek wyprowadził się z domu, gdy miał dziewiętnaście lat. Wyjechał do Krakowa, najpierw na studia medyczne, a potem został już tam na stałe. Kiedy ja dorosłam i zdałam maturę, rodzice zaczęli pytać mnie co dalej zamierzam robić w życiu. W przeciwieństwie do mojego brata nie miałam tak sprecyzowanych planów na życie, nie do końca wiedziałam, co chcę robić w przyszłości. Zdecydowałam się zdawać na germanistykę. Myślałam, że może zostanę tłumaczką, może będę uczyć w szkole. Widziałam dla siebie różne perspektywy. Oczywiście tego co szykowało dla mnie życie, nie przewidziałam nawet w najśmielszych planach czy marzeniach.

Jeszcze na studiach znalazłam płatny staż na stanowisku konsultanta do spraw zamówień w polskim oddziale międzynarodowej firmy aranżacyjnej. Staż trwał rok, w tym czasie współpracowałam z wieloma firmami, które dostarczały materiały i usługi dla mojej firmy, a kiedy dobiegał końca, zaczęłam zastanawiać się co dalej robić w życiu. Dostałam od firmy doskonałe referencje i miałam otwartą drogę, do rozwijania kariery, postanowiłam skorzystać z tej szansy. Rozesłałam aplikacje do większoci firm z którymi do niedawna współpracowałam. Jedna z nich odpowiedziała niemal natychmiast. Jedynym źródłem wątpliwoci było to, że musiałabym przenieść się z Warszawy do Bydgoszczy. Mimo obaw postanowiłam spróbować, załatwiłam sobie urlop dziekański na uczelni,  spakowałam walizki i wyruszyłam na podbój świata.
Firma, w której zaczynałam pracę pomogła mi wynająć mieszkanie na start. Nie było ono w żadnym stopniu luksusowe. Mały pokój, jeszcze mniejsza kuchnia, wszystko to urządzone w stylu późnego PRL-u, na czwartym piętrze w bloku z wielkiej płyty. To było dokładnie to czego szukałam. Chciałam żeby mieszkanie było niewielkie, blisko firmy i żeby czynsz nie był wysoki. Chciałam tam pomieszkać kilka miesięcy, dopóki moja sytuacja w firmie się nie wyklaruje i dopóki nie znajdę swojego miejsca na ziemi w Bydgoszczy. Największym plusem tego mieszkania był widok z okien. Wychodziły one na południe i zachód, a niska zabudowa okolicy sprawiała, że z okien można było podziwiać pięną panoramę miasta.

Mieszkanie znalazł dla mnie Adam, chłopak zajmujący się realizacją projektów. Potem śmialiśmysię, że to był nasz pierwszy wspólny projekt, który zapoczątkował długą i owocną współpracę. Zawsze doskonale się rozumieliśmy, bardzo szybko się zaprzyjaźniliśmy, chociaż nasza znajomość w dziwny sposób ograniczała się tylko do spraw służbowych. W zasadzie nie znaliśmy się z prywatnej strony, nie wiedzieliśmy o sobie nic, prawie nic. Nigdy nie rozmawialiśmy ze sobą na osobiste tematy, a mimo to wiedziałam, że na Adama mogę liczyć w każdej, najtrudniejszej nawet sytuacji.

W padzierniku, trzy miesiące po przeprowadzce do Bydgoszczy, podpisałam kontrakt na pięcioletnią współpracę. Z tej okazji w piątek zaprosiłam na drinka Adama i Sylwię,  która była drugą najbliższą mi osobą w Bydgoszczy. Niestety Adam nie mógł z nami pójść, bo, jak stwierdził, miał jeszcze coś pilnego do załatwienia. Sylwia powiedziała mi później, że chlopak w weekendy jeździ do dziewczyny do Grudziądza, bo w zasadzie tylko wtedy mają czas się spotykać. Poszłyśmy do knajpy, nieopodal naszej firmy. Nazywała siê "Lá agus oíche", co po irlandzku znaczy dzień i noc. Można tam było i dobrze zjeść i pogadać przy piwie, lub lekkim winie.

-Magda, ty tak po prostu spakowałaś się i przyjechałaś tutaj? Nie było nic, co by cię tam trzymało? - zapytała mnie, kiedy skończyłam opowiadać jej moją historię.

-Było, oczywicie. W Warszawie zostali moi rodzice. W zasadzie sami, bo brat mieszka w Krakowie, więc też daleko. Ale to była moja szansa. Ja nie miałam nic do stracenia. Nie chciałam żałować, że nie spróbowałam swoich sił tutaj. Poza tym pół roku temu rozstałam się z chłopakiem, z którym byłam cztery lata. Tak więc ten wyjazd do Bydgoszczy, to był dla mnie początek nowego życia.

-Cztery lata? - zdziwiła się Sylwia. Zrobiła przy tym tak wielkie oczy, jakby conajmniej zobaczyła ducha - rety, ja jeszcze nie byłam w związku dłuższym niż pół roku. A to i tak wydawało mi się wiecznością. Czemu się rozstaliście?
-Wydawało mi sie, ze to był bardzo poważny zwiazek, planowaliśmy wspólne życie, mieliśmy budować dom. Generalnie miała być bajka. Ale książe okazał się być nic nie wartym łotrem. Niestety prawda była taka, że jak mój były poczuł się zbyt pewnie w tym związku. Myślał, chyba że zawsze będę w nim tak bezgranicznie zakochana, że nie będę widziała jego zachowania, albo nie zorientuje się w jego kłamstwach. Owszem z początku tak było, później jednak zaczęłam przeglądać na oczy.
-Stało się coś takiego, że zrozumiałaś, że jest źle?
-Na początku nie dostrzegałam nic dziwnego, jednak on powoli odsuwał ode mnie wszystkie bliskie mi osoby. Rodzinę, przyjaciół. Któregoś dnia okazało się, że przeglądając listę kontaktów w telefonie nie mam do kogo zadzwonić, żeby pogadać. Zrozumiałam, że coś jest nie tak. Zaczęłam się dużo mocniej przyglądać temu związkowi, bardzo pomogła mi wtedy mama, pokazała mi wiele rzeczy, których ja nie dostrzegałam wcześniej. Potem już potoczyło się szybko. Byłam wyczulona na różne dziwne sytuacje. Któregoś razu odwiedziłam go w pracy, pracował do późna. Wieczorem, kiedy wracałam do domu dostałam od niego SMS-a, nigdy tego nie zapomnę. Napisał "Kochanie, ty juj leżysz w łóżeczku, a przede mną jeszcze długa droga do domu. Chciałbym już być z tobą." To było jakieś dwadzieścia minut po tym jak się rozstaliśmy. Było jasne, że nie pisał tego do mnie. Oczywicie próbował mi wmówić, że miał chwilkę i napisał to, żeby później wysłać. Ja już nie dałam się nabrać. Spakowałam wszystkie rzeczy jakie miał u mnie i wysłałam mu pocztą. Nie chciałam go już więcej widzieć.
-Serio miał cię za taką naiwną?
-Nie wiem, z resztą to nie ma znaczenia już teraz. Staram się nie ogądać za siebie. Żałuję tylko, że z częcią dawnych znajomych nie udało mi się odnowić kontaktu. Dobra, zmieńmy temat. Dziś mamy się cieszyć, a nie roztrząsać przeszłość. Napijemy się jeszcze wina?
-Jasne jeszcze po lampce. - w oczach Sylwii widziałam milion pytań,  ktore chciala mi jeszcze zadać.  Taka już była... dociekliwa, może nawet ciekawska, ale w tym dobrym sensie. Jednocześnie szanowała granicę, którą postawiłam.
Poprosiłam kelnera, który nas tego dnia obsługiwał o uzupełnienie kieliszków, a kiedy tylko odszedł od naszego stolika, Sylwia zaczęła chichotać.
-Madzia, przepraszam, trochę mi to wino do głowy uderza już, dlatego tak się śmieję, ale widziałaś jak ten kelner na ciebie patrzył. Wpadłaś mu w oko.
-Nie wygłupiaj się, wszędzie widzisz szanse na romans.
-Nie moja wina, że patrzył tylko na ciebie. Magda, przecież ja Cię z nim nie swatam, tylko mówię, że wpadłaś mu w oko. Nie wiem, czasem mam wrażenie, że nie dostrzegasz jak podobasz się facetom, a może nie chcesz tego zobaczyć. Ok., dużo przeszłaś, ale nie zamykaj się. Wyluzuj.
-Sylwia, nie zamykam się, ale nie szukam też na siłę. Nie chcę uganiać się za tak zwanym szczęściem. Jest mi dobrze tak jak jest i nawet jeśli masz rację i podobam się temu chłopakowi, to nie mam zamiaru pchać mu się w objęcia.
***
Kilka dni później znów odwiedziłam tą samą knajpkę, postanowiłam wyjść tam w przerwie w pracy. Bardzo lubiłam to miejsce, miało swój ciekawy klimat. Tego dnia obsługiwał mnie ten sam kelner, co kilka dni temu, kiedy tylko go zobaczyłam, przypomniały mi siêę słowa Sylwii. Może faktycznie ten chłopak umiechał się do mnie bardziej niż do innych, tylko ja nie chciałam tego zauważyć, ale nawet jeli tak, to przecież o niczym tak naprawę nie świadczy. Zamówiłam sałatkę włoską, tak zwaną specjalność zakładu. Kiedy kelner odszedł, ja zajęłam się pracą. Ostatnio firma przygotowywała aranżację jednego z hoteli w Bydgoszczy, było to bardzo duże zlecenie, a to wiązało się z ogromem pracy jaki na mnie spadł. Teraz zawsze miałam pod ręką kalendarz i materiały potrzebne do kontaktu z inwestorem.
-Proszę bardzo, pani sałatka i kawa. - znajomy kelner wyrwał mnie z zamyślenia.
-Dziękuję bardzo, ale ja nie zamawiałam kawy.
-Przecież zawsze zamawia pani sałatkę i kawę. - umiechnął się kelner i puścił do mnie oczko mówiąc - a ta jest od firmy.
Umiechnęłam się tylko w odpowiedzi, bo nie wiedziałam co powiedzieć. Faktycznie od kiedy zaczęłam tu przychodzić w porze lunchu, składałam zazwyczaj to samo zamówienie, duża kawa i sałatka włoska. Widocznie kelnerzy znali mnie już na pamięć i standardowo przygotowywali dla mnie ten zestaw. Jednak byłam zbyt pochłonięta pracą, żeby zajmować siê takimi przemyśleniami, szybko wróciłam do swoich zajęć. Nawał pracy jaki teraz miałam na głowie był dla mnie wyrazem zaufania jakim zostałam obdarzona przez szefa. Tym bardziej zależało mi teraz, żeby udowodnić, że ten kontrakt to nie była pomyłka. Żeby to udowodnić musiałam być obecna przy każdym etapie konsultacji i decyzji w sprawie aranżacji hotelu. Wszystko to sprawiało, że miałam teraz totalne urwanie głowy, ale była to też ogromna satysfakcja. Pierwszy raz od bardzo dawna czułam, że robię to co lubię, że znalazłam swoje miejsce na ziemi. Że mogę znów zacząć marzyć o tym co będę robić za kilka lat, jak będzie wyglądać moje życie. Przejrzałam jeszcze raz wszystkie zamówienia jakie wystawiliśmy dla wykonawców projektu i poprosiłam o rachunek. Zapłaciłam za sałatkę i kawę, mimo że kelner nie doliczył jej do rachunku.
Przez kilka kolejnych tygodni podobna sytuacja powtórzyła się kilka razy, za każdym razem, kiedy jadłam w Lá agus oíche mój "znajomy" kelner dodawał mi kawę gratis. Ja natomiast za każdym razem do rachunku doliczałam wartość kawy i taką kwotę płaciłam. Kiedy powiedziałam Sylwii o tych sytuacjach, ta oczywicie zrugała mnie od góry do dołu, że nie dam sobie nawet kawy postawić. Że to nic zobowiązującego i, że raz na jaki czas mogłabym zaszaleć i pozwolić by jakiś facet mnie chociaż trochę podrywał. W końcu, po kolejnej rozmowie z Sylwią, zdecydowałam się przyjąć kawę od chłopaka.
To był bardzo ciepły dzień, jak na listopad. W ogóle jesień tego roku rozpieszczała pogodą. Niewiele było deszczowych dni, do tego ciepło, piękne złote kolory na drzewach. Zdecydowanie ta jesień nastrajała optymistycznie. Skończyłam tego dnia wczeniej. Projekt hotelu był już praktycznie zamknięty, więc w końcu mogłam trochę odpuścić. Kiedy weszłam do lokalu, od razu zjawił się przy mnie ten sam kelner, powital mnie szeroko się umiechając i poprowadził do stolika przy oknie.
-Podać to co zwykle?
-Hmm, nie. Dziś poproszę kawę i jakieś dobre ciasto.
Kilka chwil później kelner przyniósł zamówienie, z umiechem życzył smacznego, dodał, że kawa oczywicie od firmy i odszedł. Ciasto okazało się wyśmienite, delikatny biszkopt, gruszki i pyszny krem. Po prostu pyszności. Chłopak trafił tym wyborem idealnie w mój gust.
Kiedy poprosiłam o rachunek, było na nim tylko ciasto. Umiechnęłam się i tak jak obiecałam Sylwii, zdecydowałam się wykonać jakiś gest w stronę tego chłopaka, który tak wytrwale próbował do mnie dotrzeć. Chociaż z drugiej strony było mi niezręcznie, trochę nawet głupio, bo, pomimo że czułam wyraźne sygnały płynące od tego chłopaka, miałam mnóstwo obaw, że ten gest z mojej strony będzie jakimś rodzajem narzucania się. Kurcze, niby to nic, drobny gest, a taki trudny, co gorsza, zawsze uważałam się za odważną osobę, a tu takie nerwy i stres. Zupełnie nie spodziewałam się takiej reakcji po sobie. No ale dobrze, skoro postanowiłam sobie, że zrobię jakiś krok w jego stronę, to muszę trwać w tym postanowieniu. Lepiej, muszę je zrealizować! Zapłaciłam za ciastko, a na odwrocie rachunku napisałam krótkie "dziękuję - Magda". Zebrałam swoje rzeczy, pożegnałam się szybko i wyszłam. Z jednej strony byłam z siebie dumna, że jednak się odważyłam, z drugiej czułam dziwne zażenowanie.
Po kilku dniach ponownie odwiedziłam knajpkę. Zajęłam stolik przy oknie i jak zwykle rozłożyłam na nim stos dokumentów. Pogrążyłam się w pracy na tyle, że nie zauważyłam jak kilka minut później do stolika podszedł ten sam co zazwyczaj kelner, postawił przede mną kawę, ale dopiero kiedy odezwał się do mnie, zwróciłam na niego uwagę.
-Cześć.
-Co?... a, cześć - umiechnęłam się, czując jednocześnie jak cała oblewam się rumieńcem.
-Przepraszam, że przeszkadzam, chciałem ci tylko podziękować, że jednak odpowiedziałaś na moje zaproszenie na kawę. Muszę przyznać, że powoli traciłem już nadzieję.
-O, no wiesz, mam teraz ważniejsze sprawy... znaczy mam masę rzeczy na głowie. - zaczełam się jakać i nerwowo zaczesywać włosy za ucho. -Eh przepraszam, wiem, że głupio to brzmi.
-Trochę tak. - umiechnął się chłopak i dodał - Ale może kiedy będziesz miała więcej czasu, żeby mi to wytłumaczyć. Tymczasem, życzę smacznej kawy i nie przeszkadzam już.
Chłopak puścił do mnie oczko, jeszcze raz szeroko się uśmiechnął i wrocił za bar. Ja za to złapałam się za głowę, jak można było się tak bardzo speszyć, zakręcić. Och, fatalna wpadka. Byłam tak zawstydzona, że bałam się spojrzeć po raz kolejny w jego strone.
Kiedy zbierałam się do wyjcia, kelner przyniósł mi etui, w którym zamiast rachunku był liścik "Mam nadzieję, że kawa smakowała. Odezwij się jak będziesz miała luźniejszą głowę. Robert." na odwrocie kartki zapisany był jego numer telefonu. Schowałam licik do kieszeni, "czyli nie dałam aż tak strasznej plamy" pomylałam i umiechnęłam się do własnych myśli. Zaraz po wyjściu z restauracji wpisałam do telefonu numer chłopaka. Znając swoje szczęcie i roztrzepanie byłam niemal pewna, że w przeciwnym wypadku kartka wyparowałaby z mojej kieszeni w jakiś cudowny i ciężki do wytłumaczenia sposób.
Wróciłam do firmy, chociaż ciężko mi było skupić się na pracy. W pewnym, momencie do mojego pokoju zajrzał Adam.
-Cześć pracusiu, chyba czas na przerwę, co? Zamawiamy pizzę, przyłączasz się?
-Hej, jasne, że się przyłączam. - ucieszyłam się, że ktoś odrywa mnie od pracy. - za raz do was przyjdę.
-O nie, nie. Nie za raz. - Adam podszedł i odsunął mój fotel od biurka i zaczął przesuwać w stronę drzwi. - teraz mówisz, że się zgadzasz, a jak przyjedzie pizza, to jak zwykle powiesz, że nie masz czasu.
-Ale Adam
-Nie ma żadnego "ale Adam". Szefa nie ma, wrzucamy na luz. Nie marudź, porywam cię i koniec.
***
Po powrocie do domu, nie chciałam już ani chwili odwlekać rozmowy z Robertem, postanowiłam zadzwonić od razu. W końcu to był magiczny czas, początek grudnia, zbliżały się święta - czas cudów. Za oknem świat pokryty śniegiem i przystrojony świątecznymi dekoracjami. W takiej scenerii, każdy wieczór wydawał się magiczny.
-Halo. - Chłopak odebrał po kilku sygnałach.
-Cześć to ja, Magda.
-Magda? - w słuchawce nastała chwila ciszy. Przez moment pomylałam, że chłopak mnie nie kojarzy, albo, że pomyliłam numer, jednak po chwili Robert odezwał się już pewnym głosem. - Przepraszam, trochę mnie zaskoczyłaś, nie spodziewałem się, że tak szybko zadzwonisz. Szczerze mówiąc, to wątpiłem, że w ogóle to zrobisz.
-Wiesz, chciałam jak najszybciej zatrzeć, to paskudne wrażenie, jakie pozostało po naszej dzisiejszej rozmowie.
-Ja miałem same pozytywne wrażenia. To było urocze, zastanawiałem się czy tak bardzo chcesz mnie spławić, czy tylko wyrwałem cię z tak głębokiego zamyślenia.
-O, tak! - zaczęłam się śmiać. - Dla ciebie moja plątanina była urocza. A ja próbowałam jakoś z twarzą wybrnąć z sytuacji. To zdecydowanie musiało być urocze.
-Było. -powiedział bardzo głebokim tonem, a po chwili dodał - Musisz mi uwierzyć na słowo... No chyba, że kiedyś pozwolisz mi, żebym cię o tym przekonał.
-Robert, wiem, że bardzo długo musiałeś się starać, żebym odpowiedziała na twój gest, ale zapewniam cię, że nie jestem tak niedostępna jakby się to mogło wydawać - przez moment zastanawiałam się, jak dobrać odpowiednie słowa, ale w końcu doszłam do wniosku, że czas postawić sprawę jasno. - Więc jeśli chcesz mnie gdzieś zaprosić na kawę czy coś, to po prostu to zrób, a ja po prostu się zgodzę.
-Nawet jeśli zaproszę cię na randkę?
-Tak nawet jeśli będzie to randka. - odpowiedziałam i zagryzłam wargę czekając na jego reakcję. W słuchawce znów nastała chwila ciszy.
-Więc. - odezwał się w końcu Robert. - zapraszam cię jutro wieczorem na kolację.
-Dobrze. Gdzie?
-To już będzie niespodzianka. Przyjadę po ciebie o dziewiętnastej podaj mi tylko adres i czekaj na mnie.


https://www.wattpad.com/story/326913060 … z8hCJ9hhgv

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
Lovely 2BR Apt with Jacuzzi, FREE Parking and... https://www.hotelstayfinder.com